Komisja Nadzoru Finansowego, Bank PKO BP i niektóre inne banki zaczęły zachęcać frankowiczów do zawierania ugód. Podobno ma to być dla tych ostatnich super korzystne. To nieprawda. Dlaczego?
Po pierwsze, ugody w wersji sugerowanej przez KNF dla frankowiczów proponowane są z wykorzystaniem stawki WIBOR. Ta sama Komisja wydała oświadczenie, żeby nie brać kredytów, jeśli kogoś na nie naprawdę nie stać. Tylko że to oświadczenie odnosiło się do kredytów złotówkowych. Dostrzegamy zatem dwa różne stanowiska – frankowicze mają zawierać ugody z WIBOR, a złotówkowicze nie brać kredytów, bo WIBOR niebawem wzrośnie. Czy to ma sens? Nie ma. Frankowicze zawierający ugody z oprocentowaniem WIBOR plus marża banku za chwilę będą mieli powtórkę z kryzysu frankowego, kiedy ich rata wzrosła dwukrotnie.
Po drugie, ugody, po ich przeliczeniu na konkretnych liczbach – danych kredytu, są o kilkadziesiąt procent mniej korzystne niż najmniej korzystny wariant brany przez sądy obecnie pod uwagę – odfrankowienie. Każda opcja którą wybierze sąd uwzględniający pozew frankowicza jest zatem o wiele bardziej korzystna niż ugoda. W wielu przypadkach kredytobiorca ma nadpłatę w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych i więcej, a gdyby zawarł ugodę, musiałby jeszcze bankowi dopłacić. Liczby nie kłamią.
Po trzecie, aby otrzymać realną (a często jakąkolwiek) propozycję ugodową trzeba wnieść pozew do sądu przeciwko bankowi. Wówczas kredytobiorca staje się partnerem do dyskusji dla banku. Skoro już postępowanie jest wszczęte, to dlaczego nie doprowadzić go do końca i cieszyć się sukcesem, zamiast zawrzeć niekorzystną ugodę i nadal męczyć się z kredytem?
Z tych powodów nikt rozsądny nie poleci frankowiczowi ugody. Mogą istnieć jakieś zupełnie wyjątkowe przypadki, w których ugoda będzie korzystna, ale to zupełny margines spraw frankowych. Trzeba badać każdą sprawę indywidualnie i przeliczać warunki ugody na konkretnych liczbach, danych kredytu. Wówczas można podjąć świadomą decyzję.