Wielu kredytobiorców zwleka albo w ogóle nie decyduje się na proces przeciwko bankowi myśląc, że to zbyt duże ryzyko. To nieprawda.
Po pierwsze, wbrew temu co sądzi wielu frankowiczów, bank nie będzie się mścił na kredytobiorcy za pozew. Bankowi zależy na terminowym regulowaniu zobowiązania (rat). Poza tym po wszczęciu procesu to bank jest petentem wobec kredytobiorcy, a nie odwrotnie.
Po drugie, obecnie wygrywa w sądzie prawie 100% frankowiczów. Czy zatem twierdzenia o ryzyku mają rację bytu? Przecież to prawie gwarancja wygranej! Aby uniknąć przegranej trzeba przede wszystkim wybrać doświadczonego pełnomocnika.
Po trzecie, koszty ewentualnej (i prawie niespotykanej) przegranej to tylko koszty sądowe i koszty zastępstwa procesowego dla pełnomocnika banku oraz wynagrodzenia własnego pełnomocnika kredytobiorcy. To średnio od 13 tys. zł do 24 tyś. zł. Czy to nie jest niewielki koszt (który i tak prawdopodobnie nigdy nie zostanie poniesiony) w porównaniu z możliwymi korzyściami, sięgającymi średnio kilkuset tysięcy złotych odzyskanych pieniędzy? Przeciętny frankowicz po wygranej nie musi zanosić do banku drugie tyle, co kwota wziętego kredytu. Ryzyko finansowe jest zatem zdecydowanie znikome.
Dodatkowe argumenty można mnożyć. Czy jednak już te nie są zdecydowanie wystarczające do podjęcia decyzji o jak najszybszym procesie z bankiem?